Udostępnij
Z czym Wam się kojarzy Lublin? Mnie nie kojarzył się z wieloma rzeczami. Wśród nich znajdowało się Roztocze i Polska Wschodnia, myślałem, że to miejsce podobne na przykład do Rzeszowa. Korzystając z zaproszenia hotelu Mercure w Lublinie miałem możliwość zweryfikować swój obraz miasta. Po weekendzie moja wizja diametralnie się zmieniła.
Trasa z Kielc nie jest długa. Niestety po drodze przytrafiła nam się mgła więc podróż mijała trochę wolniej. Na szczęście atmosfera w samochodzie jak zawsze rekompensowała aurę na zewnątrz. Był to kolejny wyjazd w modelu 2+1. Zuzia dzielnie dotrzymywała nam towarzystwa. Od ostatniego dalszego wyjazdu w trójkę udało nam się zmienić samochód na nowy i dzięki temu ilość miejsca się prawie podwoiła.
Przed pojechaniem do hotelu postanowiliśmy odwiedzić pierwszy ważny punkt – dawny obóz koncentracyjny w Majdanku. Zanim zacząłem planować podróż nie miałem pojęcia, że miejsce to znajduje się w Lublinie. Podobnie, jak do innych tego typu miejsc i tu wstęp jest bezpłatny. Obóz umieszczony jest na otwartej przestrzeni, która robi duże wrażenie. Jadąc od strony centrum miasta zobaczyliśmy w dali baraki i wieże strażnicze. Wypakowaliśmy wózek i pomimo silnego wiatru udaliśmy się na zwiedzanie. Oprócz spaceru po terenie obozu zwiedzający mają tam możliwość wejścia do łaźni i komór gazowych oraz zwiedzenia ekspozycji. Szare niebo i zimno intensyfikowały atmosferę tego miejsca. Na pewno można było w nim spędzić więcej czasu i zagłębić się mocniej w jego historię, ale zimno wygrało i postanowiliśmy udać się do hotelu.
Pomnik upamiętniający ofiary obozu
Jedna z bram wjazdowych obozu koncentracyjnego
Pomieszczenie do dezynfekcji
Zużyte pojemniki po Cyklonie-B
Pomieszczenie do dezynfekcji będące również komorą gazową
Hotel Mercure Lublin znajduje się niedaleko KUL-u i około 15 minut spacerem od centrum. Na miejscu otrzymaliśmy mapę Lublina, kilka wskazówek od obsługi dotyczących ciekawych miejsc i udaliśmy się do pokoju. Czekał tam na nas niewielki, ale bardzo smaczny poczęstunek (jeżeli nie jedliście nigdy melona z pieprzem albo ręcznie robionych pralinek z suszonymi śliwkami to musicie koniecznie nadrobić zaległości;)). Sam hotel był bardzo zadbany. W pokoju czekało na nas łóżeczko dla Zuzi. Do dzisiaj jestem po wrażeniem rozmiaru łóżka ;). To, co mi się podoba w hotelach sieci Mercure to dbałość o szczegóły. I tym razem się nie zawiedliśmy bo była ona na najwyższym poziomie. Zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy do centrum.
Najstarsza kawiarnia w Lublinie
Ratusz i jedna z bram miejskich
Stare miasto
Na zewnątrz było już ciemno, ale lubelska starówka i w tej aurze wyglądała ciekawie. Minęliśmy Krakowskie Przedmieście i przez jedną z bram miejskich weszliśmy na teren starego miasta. Tętniło życiem, restauracja wyrastała obok restauracji. W związku z weekendem i odbywającą się przy zamku imprezą starówka tętniła życiem.Odwiedziliśmy najstarszą cukiernię w Lublinie (Chmielewski) i udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu. Przy lampce wina zjedliśmy kolację i udaliśmy się spać. Swoją drogą w hotelowej restauracji zjadłem jeden z najlepszych tatarów w moim życiu i poznałem zupełnie nowy smak zupy chrzanowej.
Kolacja w restuaracji Winestone
Jako, że mieliśmy mało czasu (tylko weekend) w niedzielę wstaliśmy wcześnie. Zuzia pomogła nam w tym i już przed siódmą domagała się leżenia z nami w łóżku. W hotelowym łóżku miejsca starczyłoby jeszcze dla drugiego takiego zestawu. Zjedliśmy obfite śniadanie i przyszedł czas na pakowanie. Z całej naszej trójki najmniejszy uczestnik był na śniadaniu zainteresowany wszystkim oprócz śniadania. W sumie jakby mi ktoś kazał tylko patrzeć, a nie pozwalał jeść to też nie byłbym do końca zadowolony. Na szczęście obsługa hotelu odnalazła się także w roli cioć i wujków. Bardzo dziękujemy za pomoc Pani Ani, którą Zuzia polubiła od razu. Śniadanie było bardzo dobre. Obok bekonu i kiełbasek znalazły się także lżejsze potrawy – było w czym wybierać.
Śniadanie jak zawsze nie zawiodło
Eksplorację Lublina „za dnia” zaczęliśmy od galerii handlowej (konieczne zakupy), a następnie udaliśmy się znów na starówkę i do zamku. Podobnie jak w nocy starówka i w dzień wygląda bardzo atrakcyjnie. Widok z zamku na stare miasto przywołuje obraz średniowiecznych miasteczek na wzgórzach. Bardzo miło spacerowało się wąskimi uliczkami i przestronnymi placami. Stare miasto jest zdecydowanie miejscem, które jeszcze odwiedzę w cieplejszej aurze.
Jedna z bram miejskich
Urokliwe kamienice starego miasta
Stare miasto skrywa wiele zakamarków
Droga do zamku
Trafiliśmy na zlot Mikołajów na motorach
Front zamku
Na zamkowym dziedzińcu – wieża Donżon
Plac, na którym znajdowała się Fara
A to nasz hotel
W drodze powrotnej do domu odwiedziliśmy jeszcze Kazimierz Dolny, ale o tym w osobnym tekście.