Udostępnij
Ruch uliczny w Chinach jest jedną z rzeczy, które obawiam się że u nas by nie zdały egzaminu. Pierwszym charakterystycznym elementem jest trąbienie ostrzegawczo-wszechobecne. Skręcam to zatrąbię, wyprzedzam a to może, dojeżdżam do skrzyżowania to może klakson. Po kilkunastu dniach jednak da się zauważyć, że ma to swoje plusy.
Kolejnym elementem jest ogromna ilość samochodów i podobna ilość motorów, skuterów i pojazdów zbudowanych na bazie motoru. Często gdy te dwu lub trzykołowe pojazdy dojeżdżają do skrzyżowania i mają czerwone zamieniają się w pieszych i przejeżdżają po pasach. I tu dochodzimy do tematu pieszych, z których bardzo wielu zwłaszcza w Pekinie nie widzi czerwonego światła. Przechodzi się przez ulicę zawsze i wszędzie (co również po kilku dniach jest do przywyknięcia i używania). Podobno podczas naszego pobytu wprowadzono nowe prawo wprowadzające mandaty za przechodzenie na czerwonym ale wiele to według mnie wizualnie nie zmieniło. Finalnie też zazwyczaj panuje zasada większego pojazdu i właśnie te mają pierwszeństwo w sytuacjach dziwnych a tych nie mało.
Pozytywne na pierwszy rzut oka jest jakoś samochodów na chińskich droga (mało które mają więcej niż 3-5 lat). W całym kraju buduje się wiele autostrad a każde większe miasto ma co najmniej kilka (Pekin 7) ringów – wewnętrznych obwodnic lecz korki mimo tego są ogromne. Europejskie prawo jazdy w Chinach jest nieważne trzeba zdać dodatkowe egzaminy. Może to i dobrze;)
Widok z hotelu na skrzyżowanie w Xi`an