Udostępnij
Często jeżdżąc do Warszawy myślałem o odwiedzinach tego miejsca, ale jeszcze częściej wracając zapominałem o swoim planie. Tym razem postanowiłem dopiąć swego i zajrzeć do tej przydrożnej karczmy. Niech nie zwiedzie Was to, że nazywa się karczma i znajduje się przy trasie, wchodząc do środka przenosimy się do innego, kulinarnego świata – świat – Karczma Guča.
Z lokalami, które długo planuję odwiedzić bywa różnie. Czasem oczekiwanie nagrodzone jest niezapomnianymi wrażeniami, a czasem jest po prostu słabo. Karczmę Guča widywałem z okna samochodu regularnie jeżdżąc do Warszawy. Najczęściej mijałem ją jadąc do stolicy, a zapominałem wracając. Tym razem postanowiłem to zmienić bo słyszałem o miejscu tym dobre opinie.
Karczma Guča – lokalizacja
Lokal znajduje się przy trasie z Warszawy do Kielc około 20 km od Janek (Grzędy koło Tarczyna, jeżeli chodzi o słupki to 398 kilometr, 4 słupek). Z zewnątrz nie wygląda imponująco, ale uwagę przykuwają serbskie flagi.
Po wejściu do środka lokal zmienia się. Wchodząc czujemy delikatne zapachy z kuchni, przed oczami mamy palący się kominek, a na ścianach różnorodne detale nawiązujące do serbskich tradycji. Oglądając wnętrze szybko minął czas oczekiwania na zamówienie. W międzyczasie przeczytaliśmy, że nazwa – Karczma Guča pochodzi od nazwy serbskiej miejscowości.
Zdecydowaliśmy się na:
- kawa serbska (8 zł)
- Pileca corba (rosół z kawałkami mięsa i warzyw – 8 zł)
- Pohovani kackavalj (panierowany ser owczy z sosem tatarskim – 18 zł)
- Pljeskavica na kajmaku (24 zł)
- Pljeskavica Guča gurman (27 zł)
- Punjena vesalica (polędwica wieprzowa – 28 zł)
- Kiseli kupus (kapusta kiszona (8 zł)
Te wszystkie dania starczyły dla trzech osób, a niektóre nawet jeszcze zostały, ale wróćmy do smaku. Kawa serbska to można, sypana kawa, która była bardzo smaczna i pasowała do pozostałych smaków. Do kawy dostajemy też coś na słodko – lokume. Jako czekadełko na stole pojawił się chleb i ser do smarowania. Mocno czosnkowy i pomidorowy. Na pozostałe dania nie czekaliśmy długo. Na początku pojawiła się zupa. Talerz konkretnej wielkości.
W smaku było to połączenie naszego rosołu z krupnikiem. Mocno drobiowy smak i sporo mięsa w środku.Kolejną przystawką była kiszona kapusta. Tutaj trochę się zaskoczyłem bo nie przypominała tej, którą znam. Była twardsza i lekko słodsza. Miejscami posypana ostrą papryką co w połączeniu z samą kapustą dawało bardzo interesujący efekt. Przed daniami głównymi na stole pojawiły się panierowane, smażone owcze serki. Towarzyszył im (tak jak zupie) jakiś rodzaj pieczywa. Przypominał on chleb, ale w kształcie polskie moskole.
Karczma Guča- dania główne
Jeżeli chodzi o dania główne to wszystkie podawane są z ziemniakami i ryżem. Przy czym ziemniaki są trudne do określenia. Na mój gust to są one z kapustą lub innym warzywem i nie przypominają tego do czego przywykliśmy. Bliżej im do naszej Pazibrody. Pljeskavice (stek z siekanego mięsa wołowego z boczkiem i serem) były bardzo przyjemne. Soczyste, dobrze przyprawione i smaczne. Wersja droższa (Pljeskavica Guča) ważyła aż 400 g i zawierała s środku jeszcze ostrą paprykę. Ja wybrałem tę mniejszą (tylko 300 g :)), ale dodatkowo z serem Kajmak, który razem z mięsem tworzył bardzo dobre połączenie. Na talerzu znajdowały się także dwa sosy (tatarski i pomidorowy) oraz marchewka, którą uwielbiam. Na Ukrainie nazywa się ona marchewka po koreańsku i jest rewelacyjna. Zamówiona panierowana polędwica była również smaczna i soczysta.
Oprócz jedzenia, które smakowało mi wyjątkowo muszę również poświęcić kawałek obsłudze. Nie wiem czy to kwestia narodowa czy dobrze wyszkolonych kelnerów, ale czułem się bardzo dobrze obsłużony. Milos, który nas obsługiwał był uśmiechnięty, rozmowny i pomocny. Za każdym razem dziękował, ale i potrafił doradzić. Za obsługę również ogromny plus!
Co tu dużo pisać na koniec. Jedziecie do Warszawy? Zajrzyjcie koniecznie po drodze! Karczma Guča na Was czeka! :)