Udostępnij
Dawno dawno temu miałem lustrzankę. Kupiłem do niej sporo wyposażenia i targałem na różne wydarzenia. Zastosowań dla niej miałem wiele, ale do moich potrzeb przestała się sprawdzać. Postanowiłem znaleźć coś nowego.
Lustrzankę kupiłem kilka lat temu. Był to Olympus, do którego się przywiązałem, ale przyszedł jakiś czas temu moment rozstania. Do aparatu miałem trzy obiektywy, lampę, szkła makro, akumulatory, ładowarki i inne gadżety. Wszystkie one dawały sporego rozmiaru torbę, która na plener fotograficzny nadawała się doskonale, ale w podróży, czy przy zastosowaniach bardziej przyziemnych, jak na przykład moje relacje z restauracji robiła się problematyczna.
Mam także w domu 3 kompakty i tutaj rozmiar jest w porządku, ale jakość zdjęć i możliwości już nie powalają. Postanowiłem znaleźć coś pośredniego i tak trafiłem na bezlusterkowce. Żeby w ciemno nie kupować i nie jarać się bezpodstawnie postanowiłem zgłosić się do producentów aparatów i wypożyczyć jeden na testy.
Pierwszy wybór padł na Nikona. Nauczony doświadczeniami w większości negatywnymi spodziewałem się odbicia od ściany, ale tutaj zdziwiłem się pierwszy raz. Ogromny plus dla agencji, która Nikona obsługuje za otwartość i chęć współpracy. Po kilku ustaleniach aparat na testy już do mnie jechał. Okres testowania zbiegł się z moją wakacyjną wyprawą, dzięki czemu miałem możliwość sprawdzić urządzenie „w boju”.
Dwa słowa o tym czym jest bezlusterkowiec. Nie jest to kompakt i nie jest to, jak sama nazwa wskazuje, lustrzanka. Rozmiarem dorównuje tym pierwszym, możliwościami często tym drugim, a do tego ma możliwość zmiany obiektywów.
Przeglądając ofertę aparatów wybrałem do testów aparat Nikon One J5. Wybrałem go dlatego, że miał sporo możliwości, które chciałem sprawdzić i w razie gdyby mi się spodobał miał również cenę, którą mógłbym zaakceptować i zacząć na niego odkładać. W zestawie, który wypożyczyłem do testów miałem obiektyw 10-30 oraz drugi 30-110. Z powodu rozmiaru używałem częściej standardowego 10-30.
Nie będę Wam tu dodawał specyfikacji technicznej aparatu. Napiszę o rzeczach, na których mi zależało i innych ciekawych, które odkryłem.
WiFi
Nigdy nie miałem aparatu z WiFi, ale teraz wiem, że jest to bardzo przydatne. Robiąc zdjęcia tylko do rodzinnego albumu może nie do końca, ale będąc osobą aktywną w sieci zgranie zdjęcia na telefon, szybka obróbka i wrzucenie na Insta czy Facebooka to rewelacyjna sprawa. Pod koniec dnia, gdy karta była już wypełniona chwilę schodziło z synchronizacją, ale zdjęcia były duże i w wysokiej rozdzielczości więc nie ma się czemu dziwić.
Filmy
Te potestowałem tylko trochę, ale jakość 4K i bardzo duża ilość dostępnych efektów (spowolnienie, przyspieszenie i podstawowy montaż) powodują, że na pewno do tej funkcji wrócę.
Panoramy
Funkcję tę odkryłem dopiero w połowie wyjazdu – byłem skupiony na innych, ale panoramy aparat robi całkiem niezłe. Zarówno w pionie jak i w poziomie można poeksperymentować. Próbka panoramy zrobionej przy pomniku pamięci w Berlinie.
Bateria
Miałem obawę co do baterii,ponieważ miałem tylko jedną. Akumulator starczał bez problemu na dwa dni intensywnego zwiedzania i fotografowania. Ładowanie baterii było szybkie.
Noc
Nie miałem wielkiej możliwości sprawdzenia aparatu w warunkach nocnych, bo nie miałem ze sobą statywu, ale zrobiłem kilka zdjęć wieczornych z aparatu, który leżał (nie z ręki) i myślę, że spełniły moje oczekiwania.
Aparat kosztuje niecałe 2000 zł i uważam to za cenę ani nie wysoką ani nie niską. Jeżeli tylko finansowo wszystko ułoży mi się tak jak powinno to będę skłaniał się do zakupu tego typu aparatu (bezlusterkowiec) przede wszystkim za rozmiar i możliwości, które oferuje.