Udostępnij
Podróżując po świecie zawsze staram się odkrywać lokalne smaki. W Australii musiało być podobnie. Dzisiaj zapraszam Was na relację z pierwszej wizyty na Sydney Fish Market.
Tekstów z wyjazdu do Australii będzie jeszcze czekać na Was sporo, a zaczniemy od miejsca, o którym wiedziałem dużo wcześniej przed przyjazdem. Jest to trzeci na świecie pod względem wielkości targ ryb i owoców morza, a znajduje się blisko mostu ANZAC w dzielnicy Pyrmont. Możecie dojechać tam kolejką lini L1.
Targ składa się z dwóch części. Jedna z nich poświęcona jest sprzedaży profesjonalnej gdzie odbywają się aukcje ryb i sprzedaż b2b oraz części detalicznej gdzie każde ma wstęp i może podziwiać i smakować różnorodne towary.
Oferta
Część stoisk oferuje wyłącznie ryby i owoce morza surowe, a inne restauracje już przygotowane. Na niektórych mamy możliwość ugotowania zakupionych i wybranych przez nas ryb i owoców morza (czasem za dodatkową opłatą w zależności od ilości). Co możecie znaleźć na targu? Myślę, że odpowiedź wszystko powinna wyjaśnić to najlepiej. Jeżeli chodzi o ryby to widziałem tam mnóstwo gatunków, których nie znałem wcześniej ani z wyglądu, ani z nazwy. Ryby w większości przypadków sprzedawane są już nie żywe. Spośród żywych zwierząt, które można zakupić warto zwrócić uwagę na kraby, krabony, marony (morskie raki), jeżowce, homary czy abalone (australijski ślimak uznawany za wielki przysmak).
Jeżeli chodzi o owoce morza to nie widziałem nigdy większej różnorodności. Małże, ślimaki czy wspomniane abalone leżą obok krewetek wszelkich rozmiarów i kolorów oraz langustynek. Kolorowe kraby i ogromne homary dzielą miejsce z przegrzebkami czy małżami. Nie może zabraknąć również ośmiornic czy kalmarów.
Restauracje
W ofercie restauracji, które na targu się znajdują możecie wybierać spośród wszelkich owoców morza. Znajdziecie smażone, gotowane i surowe (sashimi czy małże). Fani potrawek czy zup również nie będą zawiedzeni.
Sydney Fish Market jest miejscem coraz bardziej turystycznym, ale ma swój urok. Można tam kupić dobrą rybę i spróbować różnych ciekawostek. To tam widziałem po raz pierwszy sushi donuts ;) Jedząc swoje dania na zewnątrz uważajcie na mewy i ibisy, które wyjadają wszystko.
Już niedługo będę brał udział w warsztatach w szkole kulinarnej Sydney Fish Market więc kolejny tekst powinien się pojawić! :)