Udostępnij
Na pierwszy rzut oka wikingowie nie mieli zbyt wiele wspólnego z Sudetami. Niewiele też można znaleźć skojarzeń nazwy Wang z naszymi lokalnymi gwarami. Da się jednak prosto wyjaśnić obie kwestie. Odpowiedzią na nie jest Świątynia Wang w Karpaczu.
Zacznijmy od nazwy. Pierwsze skojarzenia ze słowem Wang kojarzą mi się z językiem chińskim. Bardzo szybko zweryfikowałem te wiadomości. Oryginalnie kościół ten znajdował się w miejscowości Vang w Norwegii. Później nazwa została spolszczona. Właściwa jego nazwa to Kościół Górski Naszego Zbawiciela.
Jest to jeden z najwyżej położonych kościołów w Polsce, a z otaczającego go terenu rozpościera się ciekawa panorama okolicy. Idąc świątyni po drodze możemy podziwiać widok na Śnieżkę. To właśnie tutaj rozpoczyna się jeden ze szlaków na najwyższy szczyt Sudetów.
Kościół ten powstał na przełomie XII i XII wieku w Norwegii. Uważany jest za najstarszy kościół drewniany w Polsce. Do naszego kraju został przywieziony w 1842 roku. Budowla ta jest bardzo ciekawa architektonicznie. Posiada wiele elementów charakterystycznych dla budownictwa norweskiego, a nam kojarzących się z wikingami. Budynek zbudowany jest bez użycia ani jednego gwoździa. Do drewnianej budowli już w Polsce dobudowana została kamienna dzwonnica, aby uchronić kościół przed silnymi wiatrami.
Świątynię można oglądać z zewnątrz lub wykupić bilet na zwiedzanie wnętrza.Zwiedzanie trwa niecałe pół godziny. Oprócz całego budynku szczególnie mi się podobały krużganki, którymi można przejść na około kościoła. Oprócz funkcji komunikacyjnej dawały także izolację cieplną w zimowe miesiące.
Aktualnie świątynia należy do parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Karpaczu.
Świątynia Wang jak i Karpacz są jednym z flagowych, turystycznych obiektów Karkonoszy. Warto chociaż raz je zobaczyć. Chociaż Karpacz w sezonie i jeżeli traficie na większą imprezę jest strasznie zatłoczony. Po drodze do Świątyni macie przekrój przez polskie pamiątki – od bursztynu do oscypka.