Udostępnij
Ilość blogów w Polsce zwiększa się z roku na rok. Z ich poziomem bywa różnie, ale nie o tym będzie wpis. W większych miastach organizowane są spotkania blogerów. Jakiś czas temu wymyśliłem, że i Kielce powinny takie spotkanie mieć. Pierwsze spotkanie, pomimo tego, że było luźne to skupiło ponad 40 osób. Było to wiosną. Zachęceni względnym sukcesem pierwszej edycji Blogotok postanowiliśmy (z Maćkiem i Pauliną, z którymi imprezę robimy) zrobić kolejne.
Postanowiliśmy uderzyć „z grubej rury”. Blogotok #2 odbył się w kinie Moskwa, a wzięli w nim udział uczestnicy i prelegenci z całej Polski. Nasza „gruba rura” okazała się jeszcze za chuda. Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Zarówno wśród uczestników jak i prelegentów mieliśmy duży urodzaj. Niestety (w sumie patrząc z perspektywy czasu trochę jednak stety) musieliśmy wprowadzić selekcję uczestników. Nasza sala miała określoną liczbę miejsc i fizycznie więcej by nie weszło. Wiele zgłoszeń ułatwiło nam zadanie. Jeżeli ktoś nie wypełnia formularza, a zostawia tylko swojego maila i imię to dla mnie daje jasny sygnał o jakości swojej pracy i szacunku dla organizatorów.
Jak zrobić tego typu imprezę? Szybko i skutecznie. Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Na pewno dużo dają relacje prywatne organizatorów. Marka imprezy wyrabia się z czasem więc od czegoś trzeba zacząć. Ile wydaliśmy na organizację? Swoich pieniędzy wydaliśmy całe 0 zł. Nie liczę tu poświęconego czasu i paliwa, żeby gdzieś podjechać. Wiele pomogły nam wspomniane wcześniej relacje. Pamiętajcie, że budowanie sieci kontaktów lokalnie i szerzej pomaga bardzo. Przecież każdy zna kogoś kto zna kogoś kto nam chętnie pomoże. Nas – organizatorów była trójka, ale pomogli nam też znajomi, aby przedsięwzięcie, które robimy było na wysokim poziomie. U nas taki model zadziałał. Nie zagrał nam tylko jeden element współpraca z mediami lokalnymi. Może się nas boją albo coś. Radio się potrafi zainteresować, ale na tym koniec.
Prezentacje z górnej półki, uczestnicy zaangażowani w tematykę i partnerzy, którzy nas wspierali spowodowali, że ja wydarzenie uznaję za udane. Udało nam się zaangażować zarówno marki krajowe jak i lokalne. Staraliśmy się, aby nikt nie wyszedł ze spotkania z pustą głową i żołądkiem. O jedno dbali prelegenci i rozmowy kuluarowe, a o drugie Renament, Zapieckanki, Teraz Pizza i J@busko.
W przeciwieństwie do pierwszej edycji imprezy tym razem większość uczestników wzięła również udział w after party w American Home. Dostaliśmy dla siebie podziemie lokalu.
Diabeł tkwi w szczegółach. I to właśnie o szczegóły chcieliśmy zadbać. Stąd też brandowane smycze, torby czy buttony. Stąd też ścianka, która nie dojechała na czas czy zdjęcia, które ludzie chętnie oglądają i udostępniają. Imprezę normalną może zrobić prawie każdy, ale żeby sprawić, aby ludzie ją zapamiętali trzeba już się trochę wysilić. Dla mnie największym sukcesem jest zadowolenie uczestników. A jedną z większych niewiadomych są ludzie, którzy zgłaszają się, potwierdzają i nie przychodzą. Sami byście się zaskoczyli, ze nie są to blogerzy początkujący.
Organizacja spotkania nie należy do najłatwiejszych. W spotkaniu Blogotok #2 wzięło udział prawie 70 osób. Nauczony doświadczeniem w organizacji imprez spodziewałem się po imprezie fali narzekań. Nie widziałem powodów, ale patrząc od strony organizatora zawsze inaczej postrzega się pewne sprawy. Mile się zaskoczyłem. Recenzje i opinie, które wspólnie czytaliśmy w internecie powodowały, że sami rośliśmy w oczach. Dzisiaj wiem, że kilka rzeczy będzie do poprawy, ale o to zadbamy na kolejnym spotkaniu Blogotok, które odbędzie się już w kwietniu 2015.