Udostępnij
Ostatnia jesień obfitowała u mnie w krótkie wyjazdy. Najczęściej były to przedłużone o 1-2 dni weekendy. Odwiedziłem dzięki temu kilka krajów, poznałem wiele miejsc i zjadłem wiele smacznych i niewiele nie smacznych rzeczy. Jednym z kierunków, w którym się udałem był Edynburg. Szkocja, obok Irlandii, od zawsze w jakiś sposób mi się podobały. Bilet w dwie strony kosztował niecałe 100 zł. Czego się spodziewałem na miejscu? Tego do końca nie wiedziałem. Na pewno deszczu. Poczytałem trochę o Haggis i o włochatych krowach, ale sam Edynburg nie wywoływał we mnie żadnych emocji.
Zmieniło się to po wizycie w nim. Pierwsze wrażenie było nie najlepsze. Przylecieliśmy w piątek późnym wieczorem. Na ulicach, pomimo przelotnego deszczu chodziło sporo ludzi. Duża grupa z nich była w stanie „piątkowego relaksu”, zdarzały się też przypadki bardziej „wylewne”. Skorzystaliśmy z couchsurfingu w kwestii noclegu. Nie otrzymałem wielu odpowiedzi. Zdecydowaliśmy się na pobyt u Ani z Polski. Jej mieszkanie znajdowało się około 30 minut spacerem od centrum. Pierwszego dnia pobytu zdecydowaliśmy się na wycieczkę z firmą Hairy Coo. Więcej o wycieczce możecie przeczytać tutaj. Podczas zwiedzania poznawaliśmy Szkocję, a Edynburg zostawiliśmy sobie na kolejny dzień.
Zaczęliśmy od zobaczenia szkockiego parlamentu i jednego z pałaców królewskich. Budynki położone bardzo blisko siebie, lecz skrajnie różne architektonicznie. Tuż obok znajduje się niezły widok i wejście na Tron Artura (skałę górującą nad miastem). Stamtąd udaliśmy się ulicami starego miasta w stronę zamku. Mnóstwo sklepów z lokalnymi wyrobami, w których królowała szkocka krata (tartan) w wielu wzorach. Po drodze trafiliśmy także do Muzeum Dzieciństwa. Szersza relacja dotycząca tego miejsca znajduje się tutaj. Potem przyszedł czas na zamek. Robi wrażenie swoim rozmiarem i stanem zachowania. Nie wchodziliśmy do środka. Trzy powody zdecydowały o tym. Jeden to niemała cena biletu, drugim był ograniczony czas na zobaczenie miasta, a trzecim – ogromny tłum ludzi (jeżeli planujecie wycieczkę do Edynburga i odwiedzenie zamku koniecznie zarezerwujcie sobie bilet wcześniej przez internet).
Udaliśmy się na targ pooglądać i kupić lokalne produkty. Królowały na nim warzywa, owoce, lokalne soki, alkohole i wędliny. Zaopatrzeni w przekąski, autobusem pojechaliśmy nad morze. Kąpiele nie były w planie. Chciałem je po prostu zobaczyć. Szeroka plaża, sporo muszli i mało kamieni. Kolejnym elementem w naszym planie było Muzeum Narodowe. Powrót do centrum autobusem. Ekspozycje znajdują się na wielu piętrach i przedstawiają Szkocję w pigułce. Na najwyższym piętrze muzeum (dojazd windą lub wejście schodami) znajduje się taras widokowy na stare miasto i okolice. Widać dobrze zamek i góry otaczające miasto. Po opuszczeniu muzeum warto udać się na przeciwną stronę ulicy. Znajduje się tam pomnik teriera, który przez 14 lat czuwał przy grobie swojego właściciela. Tuż za pomnikiem znajduje się ciekawy cmentarz Greyfriars. Stare groby często sąsiadujące ze ścianami budynków mieszkalnych. Zakończenie dnia spędziliśmy na błąkaniu się po Princess Street (ulica handlowa) i mniejszych uliczkach. Często na ulicach oprócz języka angielskiego pojawiał się polski. W wielu sklepach również królowały polskie produkty.
Dlaczego Edynburg jest wyjątkowy? Dla mnie pierwszym argumentem jest położenie (skały, góry i morze obok siebie). Kolejną zaletą jest architektura. Nie byłem wcześniej w Wielkiej Brytanii i styl występujący na obszarze starego miasta bardzo mi się podobał. Dużo ogrodów i zieleni daje możliwość odpoczynku. Otwarci ludzie i dużo lokali gastronomicznych tylko przypieczętowały wysoką pozycję Edynburga na liście moich ulubionych miast. Ciekawostki kulinarne z tego miasta opisywałem tutaj.
Patrząc na twarze „dudziarzy” po występie, gra na nich musi być sporym wysiłkiem
Uniwersytet
Centrum Edynburga wpisane jest na listę UNESCO
Parlament szkocki
Jedna z uliczek
George Street
Korona przy zamku
Zamek widziany z weekendowego targu
Morze Północne
Widok z dachu Muzeum Narodowego
Cmentarz Greyfriars
Flaga szkocka
Zegar kwiatowy
Princess Street