Udostępnij
Jak to się zwykło mawiać, nie można dogodzić wszystkim. Podobnie jest z tematem, który regularnie pojawia się w naszej lokalnej społeczności – ulicą Sienkiewicza i jej stanem rozrywkowo-kulturalnym. Z racji tego, że mieszkam tuż obok, to bywam na niej regularnie i z mniejszym lub większym niepokojem obserwuję próby reanimacji tej ulicy.
Pomysłów było już sporo, wśród nich n.p. sprowadzanie samochodów od dealerów, obniżenie opłat parkingowych, czy wprowadzenie urzędników do jednego z budynków. Część z nich zrealizowano, a część – na nasze szczęście – nie. Kilka moich subiektywnych opinii na temat przypuszczalnych powodów aktualnego stanu rzeczy i informacji dlaczego dotychczasowe próby niewiele dały przedstawiam poniżej.
„Budzenie Sienkiewki” i „Święto Kielc”
Ostatnimi czasy mamy sporo imprez, które próbują Sienkiewkę obudzić. Czy na pewno odnoszą skutek? Podczas wydarzeń rzeczywiście ludzie się pojawiają. Czasem ich liczba jest ogromna, ale dzień później wracamy do naszej marnej wegetacji. Czy postawienie kilkudziesięciu samochodów z różnych salonów podnosi atrakcyjność ulicy i mówi „przychodźcie do mnie częściej”? Ze„Świętem Kielc” sytuacja ma się lepiej, ale po zeszłorocznym promyku nadziei, którym była ciekawa oferta streetfoodu z różnych stron świata (więcej o niej tutaj) w tym roku pozostały tylko langosze. Wydaje mi się, że dyskusja o ograniczeniu ilości tandety już kiedyś miała miejsce, a tu jednak skaczące plastikowe pieski, czy pachnące drzewka samochodowe lub podróbki perfum z roku na rok wciąż się pojawiają. Dlaczego stoiska zamiast prezentować pasję, zaangażowanie i interesujące rzeczy wyglądają jak bazarkifestynowych wyjadaczy?
Biedronka
Wielu z Was szykowało już pochodnie i widły, aby wygnać Biedronkę z deptaka. Pomimo tego, że kamienica, w której aktualnie sklep się znajduje zasługuje na ciekawsze wykorzystanie, to jednak uważam, że sklep ten jest w stanie lekko okolicę obudzić. Jeżeli szliście kiedyś od góry do dołu ulicą Sienkiewicza i np. zachciało Wam się pić, to wiecie, że dokonanie tego typu zakupu nie jest łatwe. Na całej długości ulicy mamy do dyspozycji tylko kilka sklepów spożywczych, 2 saloniki prasowe i 3 drogerie, gdzie na siłę i napoje się znajdą. Hotel na rogu ulic Staszica i Sienkiewicza to budynek z historią, ale moim zdaniem lepsza Biedronka niż straszenie pustymi pomieszczeniami. Dla mnie w miejscu tym idealna była Pizza Hut, która kojarzyła mi się z dzieciństwem, a w której w porze obiadowej zawsze były tłumy. Jednak wśród plotek, które krążą w mieście, czynsz jaki był ustanowiony za wynajem tego lokalu powaliłby z nóg nie jednego.
Urzędnicy na deptaku
Przeglądając różnorodne dyskusje natknąłem się ostatnio na opinię, że zasiedlenie dawnego DH Katarzyna przez urzędników na pewno ożywi nasz deptak. Myślę, że ożywi go w godzinach 7 – 15 po to, żeby za chwilę znowu zapaść w sen. Moim zdaniem reprezentacyjne ulice miast (bo taka jest Sienkiewicza) nie powinny być zagospodarowywane przez urzędy. Rozumiem banki, rozumiem operatorów komórkowych, bo za to słono płacą i pośrednio te pieniądze trafiają do miejskiej kasy, ale urząd płacący urzędowi to trochę, jak przekładanie piasku z wiaderka do wiaderka. Kwestia tylko, że ten piasek i tak muszą nasypać mieszkańcy.
Wynajmij mnie
Było już o czynszu. Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak sytuacja wygląda też z najemcami. Wiem z kilku źródeł, ze ceny wynajmu lokali przy deptaku nie należą do najniższych. Przechadzając się regularnie w dół i w górę widzę te same lokalizacje, w których otwierają się wciąż nowe sklepy (lub inne obiekty) i po 2-3 miesiącach lokal znowu jest do wynajęcia. Wśród rekordzistów są takie, co stoją i czekają już ponad 2 lata. Myślę, że czasem obniżenie ceny wynajmu mogłoby zachęcić przedsiębiorców, ale niestety w mentalności niektórych lepiej, żeby stało dwa lata puste niż zarabiało, ale trochę mniej.
Parking i droga
Co mnie osobiście irytuje mocno? To, że mało kto respektuje zakaz wjazdu, a przede wszystkim postoju na deptaku i że od góry do dołu jeżdżą sobie ulicą samochody, które nie są w żaden sposób uprawnione do tego, aby to robić. Słabe jest też to, że spacerujące patrole policji (bo straży miejskiej nie widziałem już kilka lat) nic z tym nie robią, mijając zaparkowane nielegalnie na środku pojazdy. Z jednej strony można stwierdzić, że ruch samochodowy to zawsze jakiś ruch, ale chyba nie o to w założeniach chodziło. Dla przypomnienia o zasadach jakie obowiązują na Sienkiewicza możecie przeczytać tutaj. Dla pewności powiem tylko, że Poczta, dostawy i inni w godzinach popołudniowych nie mają prawa wjazdu na Sienkiewicza.
Ale po co?
Teraz pojawia się pytanie o celowość wszelkich działań. Czy ich celem jest pokazanie, że coś było robione? Może celem jest zadowolenie lokalnych przedsiębiorców z centrum? Tego nikt nie wie, bo działania mające na celu reanimację centrum prowadzone są chaotycznie. Możemy narzekać, że kolejny bank powstał przy Sienkiewicza, ale bank najczęściej na to stać, a czasem nawet powstaje po to, aby utrzymać placówkę niezależnie od zysków i obrotu.
Gdzie w butach?!
Przejdźmy wreszcie do oferty handlowej naszego deptaka. Zacznę od godzin otwarcia. Kończąc pracę o 16 (a tak kończy ją większość osób) docieram do domu, jem obiad, więc na ewentualne zakupy jestem gotowy około godziny 17.30. Mam więc całe 30 minut na ten proces, ale… tu pojawia się właśnie to „ale”. Trudno mi było w to uwierzyć, ale są jeszcze sklepy gdzie kilkanaście/kilkadziesiąt minut przed zamknięciem myta jest podłoga i nie daj boże żeby ktoś przyszedł później. Jeżeli jakiś śmiałek się odważy to spotka się z gromiącym wzrokiem pani ekspedientki. utaj sytuację ratują trochę te znienawidzone przez niektórych sieciówki (Hebe, Biedronka), które mają otwarte dłużej. Zdarzały się już także przypadki, o których mogliście poczytać w mediach, gdzie pomimo ciekawych imprez, które wokół deptaka się kręciły, sklepy były zamknięte na cztery spusty. Podobno podczas najbliższego „Święta Kielc” w niedzielę mają być otwarte – zobaczymy. Ostatnim argumentem, dla którego nie robię zakupów przy ul. Sienkiewicza (tak – nie robię) są wysokie ceny i mała różnorodność produktów.
Parkuj za darmo
Ostatnim pomysłem, który moim zdaniem jest całkowicie nietrafiony jest informacja, że ludzie nie przyjeżdżają na Sienkiewicza i do centrum, bo nie ma gdzie zaparkować. Mamy strefę obowiązującą do 17. od poniedziałku do piątku. Czy myślicie, że umożliwienie komuś zaparkowania na pierwszą godzinę gratis skłoni go do przyjechania do centrum? Warto podkreślić, że jest to koszt 2 zł. Jeżeli mamy do załatwienia sprawę w godzinach obowiązywania strefy, to moim zdaniem jest to inwestycja wykonalna. Wypowiadali się w tej sprawie także sami przedsiębiorcy z deptaka, że to nie jest kwestia kwoty tylko wygody, klientom po prostu nie chce się szukać parkomatu i płacić. Tę kwestię przemilczę chyba, czasy lokajów, giermków i lektyk dawno za nami.
Osobnym tematem na koniec jest Menadżer Centrum Kielc, który kiedyś się pojawił i równie szybko jak się pojawił to zniknął…
Ulica Sienkiewicza zmienia się z miesiąca na miesiąc. Moim zdaniem funkcje rozrywkowe przejął wyremontowany Rynek. Jestem ogromnym fanem tego, żeby ulica żyła. Kibicuję strasznie kawiarniom, restauracjom i lokalom, które chcą się tu otworzyć, ale jak to się mówi, nic na siłę. Myślę, że spora część narzekaczy, na to, że Sienkiewicza wieczorami jest pusta powinna sobie zadać pytanie, kiedy ostatnio sami tam byli o tej porze…