Udostępnij
To jeszcze nawet nie półmetek, ale sporo już za nami. Przekroczyliśmy Alpy i wjechaliśmy do Włoch. Tutaj przed nami chwila relaksu w gronie znajomych i wyruszamy dalej na wschód. Co robiliśmy do tej pory?
Całkiem sporo. W Niemczech zdecydowaliśmy się na nocleg z dala od miasta. Nasz wybór padł na okolice miejscowości Schechen. Chcieliśmy zobaczyć jak żyje się na bawarskiej wsi. Z tego co zobaczyliśmy miała ona kilkadziesiąt domów. Już po drodze jednak odkryliśmy ciekawą rzecz. Otóż każda bawarska wieś posiada Maibaum – drzewo majowe. Jest to wysoki słup przedstawiający różne profesje i symbole. Co 4-5 lat słup się wymienia na nowy i jest to okazja do świętowania.
Nasi gospodarze byli to naprawdę otwarci ludzie. Wieczór spędziliśmy przy piwie preclach i lokalnych serach i wędlinach. Pospacerowaliśmy po wsi, ale spacer nie był długi. Znajdował się tam kościół z XV wieku (chociaż nie wyglądał na tak stary) i przykościelny cmentarz.
Korzystając z gościnności naszych gospodarzy odwiedziliśmy również ich ogród. Albo mają bardzo dobrą rękę do warzyw albo klimat sprzyja bo były ogromne. Odwiedziliśmy także położone niedaleko, a należące do taty naszego gospodarza gospodarstwo, w którym hodowali krowy.
O poranku co prawda było tylko 10 stopni, ale potem temperatura wróciła do normy. Droga do Włoch autostradami przebiegła szybko. Pomimo posiadanej winiety w Austrii są odcinki dodatkowo płatne (niestety na taki trafiliśmy – 9 euro). Ostatni odcinek drogi (2 godziny) jechaliśmy lokalnymi drogami przez włoskie góry. Różnica wysokości prawie tysiąc metrów, ale widoki rewelacyjne.
Jutro wyruszamy dalej :) Tymczasem zgłębiamy kuchnię włoską poprzez pochłanianie ;)