Udostępnij
Wielokrotnie widziałem takie lokale w filmach, jeszcze nie zdarzyło mi się być na żywo. Zmieniło się to podczas naszego wakacyjnego wyjazdu. Jednym słowem „Jesz ile chcesz”! Zobaczcie Running Sushi Sumo!
Nie będę odkrywał Ameryki, twierdząc, że takie lokale są nowością na skalę światową. Formuła „All You can it” czy jak kto woli „Jesz ile chcesz” jest znana i w Polsce, chociaż często w innej formie (szwedzkiego stołu czy bufetu). Zasada jest prosta płacimy raz i jemy ile chcemy. Najczęściej osobno płacimy za napoje.
Będąc w Pradze na zakupach trafiłem w centrum handlowym Czarny Most na lokal, który zaciekawił mnie od razu. Przechodząc obok rzuciły mi się w oczy jeżdżące na taśmociągach miseczki. Od razu skręciliśmy do tego miejsca. Po sprawdzeniu ceny, które nie zabiły nas zajęliśmy miejsca. Lokal nazywał się Running Sushi Sumo.
Dorosła osoba za „wstęp” płaci 275 koron, a dzieci do lat 10 płacą około 148 koron. Ceny te obowiązują od poniedziałku do piątku od 10 do 17 i w takich godzinach udało nam się przybyć. W pozostałych dniach i godzinach jest to odpowiednio 389 koron dorośli i 198 koron dzieci do lat 10. Warto dodać, że 100 koron to około 16 zł.
Powiem Wam, że najadłem się na całego, ale zacznijmy od początku. Do dyspozycji każdego na stole znajduje się wasabi, sos sojowy i imbir oraz pałeczki do oporu. Talerzyki jadą taśmociągiem. Część z nich jest przykryta, a niektóre, których zawartość się nie mieści nie. Na naszych oczach „produkowane” są nowe porcje i dokładane do jeżdżącej kolejki.
Wśród przysmaków na talerzykach znalazło się sporo rodzajów sushi. Nie tylko warzywne, ale także z łososiem, tuńczykiem czy ośmiornicą. Oprócz nich zjedliśmy m.in. sałatkę z wodorostów, grillowane krewetki, smażone krewetki, kraby, małże, smażony ryż, owoce, ciastka, desery i wiele innych.
Myślę, że zjadłem zawartość około 40 talerzyków. Brzmi przerażająco, ale na jednym talerzyku mogła znajdować się np. jedna porcja sushi więc nie pochłonąłem wszystkiego co mieli w restauracji chociaż zjadłem sporo.
Jedyne czego mi zabrakło to drugiego sosu (oprócz sojowego) np. słodkiego chilli, dzięki niemu krewetki w panierce czy kraby były by jeszcze lepsze. Jeżeli będziecie w Pradze to zajrzyjcie koniecznie, a poniżej zdjęcia niektórych z dań.