Udostępnij
Zmysł smaku jest jednym z ważniejszych dla mnie. O Gastrobarze Renament pisałem już kilkakrotnie. Co miesiąc jednak wprowadza on nowe menu. Nie kryłem zadowolenia, gdy wprowadzili czeskie smaki do swojej karty. Nie kryłem go również, gdy otrzymałem zaproszenie na przetestowanie całego nowego menu. U naszych czeskich sąsiadów byłem kilkakrotnie i wszystkie z tych wizyt, zarówno pod kątem kulinarnym, jak i ogólnej atmosfery wspominam bardzo miło.
Czego spróbować z nowej oferty Renamentu? Zdecydowałem się oszczędzić Wam i sobie problemu z wyborem i spróbowałem… wszystkiego. Zaczęliśmy od przystawek. Na pierwszy ogień poszedł Utopeniec. Jest to kiełbaska (a może raczej serdelko-parówka) marynowana z kapustą i papryką a podawana z pieczywem. W Czechach da je się kupić w słoikach, lecz te, które jedliśmy marynowane są, według zapewnień lokalu, na miejscu. Danie na pewno warte spróbowania, ale jeżeli nie przepadacie za parówkami, to nie będzie to Wasza ulubiona potrawa.
Później przyszła pora na Nakladany Syr. Były to kawałki sera typu camembert marynowane w oleju. Na talerzu towarzyszyły mu też ziarna pieprzu, cebula, czosnek i papryka.
Przystawki zakończyliśmy Bramborami. W języku czeskim „brambory” to po prostu ziemniaki. W tym wypadku były one wydrążone, wypełnione smażonym bekonem i upieczone. Podane na sałacie, przykryte plasterkiem dobrego sera i zapieczone były pyszne.
Chwilę potem przyszedł czas na sałatkę z wędzonym łososiem i mandarynkami. Podana z serkiem typu wiejskiego, czarnymi oliwkami i orzechami. Mandarynki mogły by być wyfiletowane, lecz połączenie bardzo ciekawe i nowe w mojej palecie smaków.
Zachęceni przystawkami przeszliśmy do zupy. Była to kremowa zupa czosnkowa. Podawana z grzankami, przysmażonym bekonem, pietruszką i serem żółtym (dużo sera:)). Po chwili ser się roztopił i i rewelacyjnie ciągnął. Zupa kremowa z wyczuwalnym smakiem ziemniaków i czosnku. Jedna z lepszych zup w Renamencie, jakie do tej pory jadłem. Po prostu idealna na zimową aurę!
Po zupie przyszedł czas na dania „na większy apetyt”. Na początek pojawił się Vyprážaný syr. Jak to ze smażonym serem bywa jest on najlepszy z dwóch powodów. Po pierwsze jest on serem, a po drugie jest smażony. Do tego domowe frytki i sos tatarski ze sporymi kawałkami warzyw i kaparami. Smażony ser to jedno z moich ulubionych, jeżeli nie ulubione danie czeskie, i teraz wreszcie jest już miejsce z Kielcach, gdzie mogę przypomnieć sobie ten smak.
Po serze na stole pojawiła się Svíčková na smetaně. Dobrze przypieczona polędwica wołowa nafaszerowana kawałkami słoniny podawana z sosem śmietanowym. Niech Was nie zmyli kolor – w smaku rzeczywiście sos jest śmietanowy, ale też marchewkowy, o ile dobrze rozpoznałem. Polędwicy towarzyszyły knedliki. Smaczne, delikatne mięso dzięki słoninie nie wyschło i dobrze komponowało się z knedlikami i sosem.
Przyszedł czas na Kuřecí jahlove rizoto. Było to risotto jaglane (często zwane ostatnio „kaszotto” albo podobnie) z kurczakiem i kapustą włoską. Bardzo smaczne, choć raczej nietypowe połączenie.
Na półmetku dań „Na większy apetyt” przyszedł czas na Bryndzové halušky. Kluseczki ziemniaczane z boczkiem i bryndzą. Haluszki zrobione są głównie z ziemniaków. Boczek i bryndza dobrze złamały smak klusków. Danie pyszne, ale na pewno nie skierowane do tych, którzy liczą kalorie :) Bryndza przypomniała mi również inny kraj – Rumunię. W tamtejszej kuchni królują podobne smaki i zestawienia.
Na zakończenie spróbowaliśmy Lokše. Mimo, że było to danie ostatnie, to moim zdaniem – najlepsze. Ziemniaczany naleśnik z wątróbką. Wątróbka nie jest moją ulubioną potrawą (pewnie to trauma z dzieciństwa), ale ta smażona z cebulką i pietruszką, drobno posiekana i idealnie delikatnie przyprawiona, była rewelacyjna. Chrupiący naleśnik to mistrzostwo, a połączenie tych dwóch rzeczy dało przepyszny efekt.
Nie mogło się obyć bez deseru. Spróbowaliśmy czeskiego ciasta miodowego i piwnego strudla z jabłkami. Podane z miodem, sosem czekoladowym i bitą śmietaną. Słodkie, tak jak trzeba i bardzo dobre. Łatwo nie było ich zjeść z powodu przepełnienia, ale podołaliśmy zadaniu.
Czeskie menu w Gastrobarze Renament sprostało moim oczekiwaniom. Dobry smażony ser i rewelacyjna czosnkowa zupa oraz naleśnik ziemniaczany z wątróbką na długo utkwią mi w pamięci. Wszystko przy rozgrzewającej herbacie. Dania i kuchnia czeska są ogólnie sycące i idealne na zimę. Jeżeli więc jesteś „czechofilem” albo chcesz zjeść coś, co Cię naprawdę rozgrzeje i da energię do pokonywania śniegów i mrozów – biegnij do Renamentu :)