Udostępnij
Są lokale w naszym mieście, które odwiedzam często, a są takie do których nie zaglądam. Jedne są blisko, a inne daleko. Czasem odstrasza wspomniana odległość, a czasem i co innego. Wśród lokali, które odwiedzam ze względu na lokalizację i smak znajduje się Pazibroda.
Pisałem Wam o tym miejscu już kilkakrotnie (np. tutaj lub tutaj). Miejsce to (bo restauracją nazwać nie wypada) znajduje się przy ul. Sienkiewicza, w jej dolnej części. Dla wyjaśnienia nie-Kielczanom;) dolna część znajduje się przy dworcu PKP.
Pazibroda w mojej głowie zapisała się świeżością, wyrazistymi smakami i niecodziennymi połączeniami. Zarówno fan mięsa, jak i weganin zawsze tam coś dla siebie znajdzie, a ostatnio pojawiły się propozycje nawet dla entuzjastów deserów.
Przechodząc ostatnio postanowiłem odwiedził lokal i spróbować nowości – Paziburgera. Mamy w Kielcach dobre burgerownie (jest John Burg, Burger & Co i ostatnio powstałe Bó), ale w tych burgerach spodziewałem się czegoś ekstra. Zacznę od tego, że nie są najtańsze – ceny podobne, jak w innych burgerowniach (20 zł). Nie jest jednak tajemnicą, że jeżeli chcesz zjeść kawałek naprawdę dobrego mięsa, musisz za to zapłacić więcej niż kilka złotych. W Pazibrodzie króluje idea Slow Food, którą czuć tu w każdym posiłku, nawet w burgerach.
Bułka do burgera pochodzi z kieleckiej piekarni. Mięso natomiast nie jest mieloną wołowiną, czy jeszcze gorzej wieprzowiną. Kotlet jest z jagnięciny pochodzącej z lokalnej hodowli w Bodzentynie. Oprócz niego w burgerze znajdziecie sosy, sałatę, warzywa i ser. Mięso bardzo mi przypadło do gustu. Smak ma oryginalny, nie da się go porównać do innych burgerowni kieleckich. Dla mnie jest to burger z „historią”, żeby nie napisać, że „z duszą”;).
W kolejnej wersji marzy mi się burger z bardziej wyrazistym serem np. kozim, lekko słonym, który jeszcze bardziej podkręciłby smak dania. Co Wy na to? :)