Udostępnij
Nasza Sienkiewka nie miała dawniej szczęścia do lokali. Nie było to też miejsce, gdzie większość z nich się otwierała. Ostatnimi czasy pojawiają się tam jednak nowe miejsca. Ostatnim z nich był lokal, którego ja się nie spodziewałem – Yami Yami Sushi.
Gdzie w Kielcach zjeść sushi? Pomimo, że pytanie wydaje się łatwe to odpowiedź już taka nie jest. Nie biorę tu pod uwagę Lidla, Biedronki czy Auchana ;) Dla mnie najciekawsze sushi, które w Kielcach było dostępne to Hanaya, ale niestety nie tak dawno zostało zamknięte i aktualnie swoje wyroby sprzedaje w… Kołobrzegu.
Z ciekawością przyjąłem wiadomość o otwarciu nowego lokalu przy ul. Sienkiewicza. W miejscu, gdzie Yami Yami Sushi się otworzyło, wcześniej próbowało swoich sił kilka lokali, ale do żadnego nie zdążyłem pójść bo się zamykały. Ogólnie sushi lubię. Czasem robię samemu, ale idąc do nowego lokalu miałem także ochotę na inne, azjatyckie przysmaki. W menu znajdziecie ich również kilka.
Co zjedliśmy?
Nasz wybór padł na Gyoza yaki (12 zł), zupa Miso (8 zł), Kimchi (8 zł), Ika age (14 zł), hotomaki z tuńczykiem (17 zł) i z krewetką (16 zł) i „jeżyki ryżowe” (16 zł). Do tego woda (4 zł za 250 ml.).
Lokal nie jest duży, ale ładnie urządzony. Na mnie spore wrażenie zrobił sufit zrobiony z wiszących, perforowanych płytek. Nasze zamówienie przyjęte zostało szybko. W Yami Yami nie ma fotelika dla dzieci, ale sam nie wiem czy na sushi chodzi się z małymi dziećmi? ;) W ramach czekadełka otrzymaliśmy miseczkę z sałatką. Na same dania nie czekaliśmy długo. Naipierw na stole pojawiły się Gyoza yaki czyli pierożki mięsne z sosem chilli. Bardzo dobre, a sos mocno podkreślał ich smak. Nie były przesadnie tłuste. Na talerzu wraz z nimi pojawiły się springrollsy, które w sumie nie wiemy skąd się wzięły bo ich nie zamawialiśmy, ale zjedliśmy ze smakiem. Wraz z pierwszym daniem na stole pojawiło się również danie dziecięce czyli ryżowe jeżyki. Były to kulki z ryżu z warzywami smażone w cieście podane z dwoma sztukami sushi nigiri z opiekanym łososiem oraz z sałatką. Do zestawu podany był także sos teriyaki. Jeżyk bardzo mi smakowały, chociaż tu pojawił się pierwszy problem. W ich składzie oprócz ryżu i warzyw pojawiły się także grzyby, a dzieci jeść ich nie mogą. Polecamy usunąć ten składnik z dania, a będzie ono i ładne i smaczne i zdrowe dla dzieci.
Kolejnym daniem była zupa Miso. Jeżeli nie znacie jej smaku to może on Wam się wydać intensywny i dziwny, ale jeżeli lubicie smak pasty miso to nie będziecie zawiedzeni. W zupie sporo wodorostów i tofu w kostkach. Jeszcze jedną przystawką było kimchi – kapusta pekińska marynowana na ostro. Ja ją lubię, ale nie każdy przepada za tym smakiem. Samo danie nie było bardzo ostre chociaż trafiłem kilka kawałków, które delikatnie piekło. Następnie przeszliśmy do sushi. Nie wydziwialiśmy tylko poszliśmy w klasyczne hotomaki. Ładnie podane i udekorowane. W smaku również w porządku. Powinniśmy właściwie zakończyć opis dań, ale pojawiają się jeszcze kalmary (Ika age), które zamówiliśmy, a gdzieś się zawieruszyły w kuchni. Były zwykłe, pomimo smacznego sosu nie urzekały. Były po prostu kalmarami w panierce, które zjeść możemy wszędzie lub kupić mrożone i zrobić samemu.
A na koniec
Na zakończenie jeden problem jeszcze się pojawił, który nie był związany z jedzeniem (a przynajmniej z jego smakiem). Problemem tym jest wentylacja. Nie wiem czy to kwestia pogody na zewnątrz czy innych czynników, ale z czasem zaczęły nas strasznie szczypać oczy. Chyba trzeba wyciągi włączyć mocniej.
Wizytę w lokalu wspominam miło. Dania były smaczne, a te, które zamówiłem nie zabijały cenami. Nie jestem typem osoby, która za dwie sztuki sushi zapłaci 30 zł (a w karcie są i takie), ale te proporcje dań i sushi, które zamówiłem są akceptowalne. Za całość zapłaciliśmy 98 zł.