Udostępnij
Zupki chińskie (które podobno są swoją drogą japońskie) są widokiem w Chinach dość częstym w pociągach. Pierwszym argumentem są długości tras, na których ciężko wysiedzieć na głodnego a drugim chyba darmowy wrzątek w każdym pociągu.
Zupkę taką można kupić w praktycznie każdym markecie, kiosku a i w samym pociągu Zupka chińska w większości przypadków sprzedawana jest w naczyniu, w którym ją zalewamy (nie w torebce) i posiada wiele smaków. Naczynia przypominają kubki, kubełki (jak z KFC) a czasem głębokie talerze. Często w zestawie w środku znajduje się również widelco-łyżka. Nawet te łagodne zupki powoduję lekki grymas na twarzy. Dla koneserów polecam te ostre, które od samego wdychania dają niezapomniane wrażenia.
Oprócz klasycznego makaronu w skład zupki wchodzą również przyprawy w proszku, warzywa marynowane oraz przyprawy w paście. Występują w wielu smakach od klasycznych u nas kurczakowych i krewetkowych do mniej codziennych lotosowych, bambusowych czy tofu.
Zupka w wydaniu deluxe (powiedzmy, że taka bardziej treściwa) kosztowała od 2 do 5 zł. Wygląd torebek jak i smak przekonują mnie bardziej do tego tworu niż tylko torebka z proszkiem, którą można znaleźć u nas. Nie gustuję w zupkach tego typu, chociaż raz na kilka miesięcy zdarza mi się poratować głód w pracy. Jeżeli macie w domu zupkę i nie chcecie jej zjadać to pamiętajcie, że sam makaron nadaje się też idealnie do sałatek.