Udostępnij
Restauracje hotelowe potrafią mile zaskoczyć, ale często też okazują się być porażką. Blue Line – nowa restauracja w położonym na granicy Kielc Hotelu S7, ma bliżej do tej pierwszej grupy. Zobaczcie jak przedstawił się nam szef kuchni podczas zorganizowanej w hotelu kolacji degustacyjnej.
Kolacja degustacyjna kosztowała 90 zł. Ja zostałem na nią zaproszony przez właścicieli restauracji.
Lokalizacja
Wydaje mi się, że lokalizacja hotelu S7 i restauracji może być największym wyzwaniem dla gości. Znajdują się one niedaleko Targów Kielce i obwodnicy Kielc, ale od centrum jest to kawał drogi, zwłaszcza, że w okolicy praktycznie nic nie ma. Z drugiej jednak strony są takie hotele i restauracje, do których goście potrafią pojechać i kilkadziesiąt kilometrów, wiec nadzieja jest.
Restauracja
Restauracja Blue Line mieści się w podziemiach hotelu S7. Urządzona jest nowocześnie, ale podczas naszej wizyty było tam dość ciemno. W restauracji bez problemu można zorganizować jakieś wydarzenie, bo miejsca jest sporo. Obsługa była miła i sprawnie uwijała się z podawaniem i zbieraniem talerzy (rozumiem, że to dopiero początki działalności, ale osobiście trochę więcej luzu bym polecił ;)).
Szefem kuchni restauracji jest Michał Musiał, który pracował wcześniej m.in. w restauracji Oranżeria czy Da Vinci.
Menu składało się z kilku pozycji:
- Śledź z posypką z sera halloumi, karmelizowaną gruszką i mus z buraka
- Gęsie żołądki duszone z boczniakiem i marchewką baby
- Krem z dyni i amaretto z nutką chilli i biszkoptem
- Policzki wołowe w sosie własnym, puree z pietruszki i chutney z dyni i jabłka
- Pierogi z rydzami i śliwką w cieście tymiankowym z kwaśną śmietaną
- Parfait o smaku mango z glazurowanym ananasem i papryczką chili
Jak smakowało?
Kolacja zaczęła się od niebieskiego, bezalkoholowego drinka, który miał nawiązywać do nazwy restauracji Blue Line. Była to jedyna tego wieczoru rzecz bez smaku ;) Po tym dezorientującym początku działo się już dużo lepiej. Całość menu bardzo fajnie krążyła wokół polskiej kuchni (z wyjątkiem deseru) i tworzyła spójną całość.
Śledzik był bardzo dobry, a w połączeniu ze słodyczą gruszki mi pasował bardzo. Jako, że jestem fanem gęsich żołądków druga przystawka również mi bardzo smakowała. Kremowy sos, z grzanką zamykał idealnie całą kompozycję, chociaż zabrakło mi wspomnianej w opisie marchewki. Następnie przyszedł czas na zupę. Oryginalny aromat amaretto był bardzo delikatnie wyczuwalny i co dziwne, połączenie takie dobrze się komponowało. Ja dodałbym odrobinę więcej chili – nie zaszkodziłoby na pewno, a może dodałoby jeszcze więcej charakteru daniu.
Przyszedł czas na danie główne. Tutaj muszę przyznać, że policzki były rewelacyjne. Delikatne, miękkie, a dobrane do nich dodatki tworzyły zestawienie wręcz idealne! Danie to postawiło poprzeczkę dość wysoko. Może to było powodem tego, że kolejna zaserwowana propozycja już do gustu aż tak mi nie przypadła. Opis wyglądał obiecująco, ale danie (pierogi) było tylko (lub aż) dobre.
Na końcu pojawił się deser. Pomimo tego, że wyłamywał się z tematyki całej kolacji, to było to bardzo smaczne podsumowanie całej degustacji.
Podsumowanie
Podsumowując, dania były ładne i w większości smaczne. Na przyszłość zmieniłbym jedną rzecz, oprócz tych wspomnianych. Jeżeli na kuchni używamy jakiegoś składnika do przybrania lub jako elementu dania, to używajmy go raz, a nie powtarzajmy w innych elementach kolacji (rzodkiewka, mus z buraka).
Ogólnie wyszedłem z kolacji najedzony i zadowolony a mimo kilku elementów, które bym poprawił, to uważam, że miejsce to ma potencjał, musi go jednak bardzo dobrze wykorzystać, bo wspomniana już wcześniej lokalizacja i początek drogi na gastronomicznej mapie Kielc sprawiają, że nie będzie łatwo!