Udostępnij
Podróże po świecie w swojej własnej kuchni to jest to. Wiele ciekawych składników i jeszcze więcej smaków dostępne są dzisiaj na wyciągnięcie widelca. Dzisiaj przedstawiam Wam jedną z moich ulubionych sałatek – Tabbouleh.
Sałatka pochodzi z Libanu, ale występuje w różnych krajach kuchni arabskiej (zwana jest tam również sałatką libańską). Występuje ona w wielu krajach wiec podobnie jak z innymi daniami tego typu ma wiele lokalnych odmian. Oprócz klasycznych składników możecie spotkać w niej orzeszki piniowe, a nawet jajka na twardo.
Do wykonania mojej wersji potrzebne Wam będą:
- kasza bulgur (ja użyłem mieszanki 70/30 z makaronem vermicelli z pszenicy durum) lub kuskus
- pęczek pietruszki
- 3 gałązki kolendry
- ćwiartka kiszonej cytryny
- pół granata
- 2 pomidory
- pół pomarańczowej papryki
- oliwa z oliwek
- sól
- pieprz
- łyżka Ras el Hanout
- sezam
- czarny sezam
- szafran
Sałatka nie jest trudna w przygotowaniu. Zaczynamy od przygotowania kaszy. Jeżeli używamy kuskusu to wystarczy zalać ją wrzątkiem, a jeżeli innej np. bulgur gotujemy. W międzyczasie kroimy składniki i mieszamy wszystko ze sobą. Sałatkę tę doprawiamy tak jak lubimy. Jeżeli lubicie ostro dodajcie chilli, ale w wersji klasycznej go nie ma.
W sałatce przewijają się smaki orientalne. Mamy pietruszkę i kolendrę ze swoich charakterystycznym świeżym smakiem, mamy cytrynę ( w tym wypadku kiszoną) wraz z ze swoją intensywnością i kwaśnym posmakiem czy pestki granata, w których słodycz się miesza z kwaśnością. Słodyczy nadaje pomidor i papryka, a wszystko równoważy kasza. Przyprawy spinają wszystko w jedną całość.
Jeżeli szukacie innych dań, które pasują klimatem do Tabbouleh to ciśnie się na talerz na pewno hummus, falafele i inne orientalne przekąski.
Tabbouleh powinna chwilę odpocząć, aby składniki się ze sobą połączyły. Smakuje bardzo dobrze po kilkudziesięciu minutach, ale doskonale sprawdza się także następnego dnia. Jest lekka, ale sycąca. Smacznego!
zdjęcia Maciej Surgiel