Udostępnij
Restauracje hotelowe bywają różne w jednych można znaleźć prawdziwe perełki, a w innych je się tylko wtedy kiedy nie ma innego wyjścia. Postanowiłem sprawdzić jak to jest z restauracją Restauracją Glamour znajdującą się w hotelu Binkowski w Kielcach.
Hotel jest spory i obsługuje dużą ilość gości. O restauracji jednak nie mówi się zbyt wiele. Dawno temu znałem ją z powodu ówczesnego szefa kuchni Jeana Bosa. Później jednak ucichło. Całkiem niedawno szefem kuchni w Hotelu Binkowski został Rafał Korus (pracujący wcześniej w Best Western Grand Hotel), a jego zastępcą, odpowiedzialnym za restauracje Glamour Mariusz Putek – pasjonat kuchni molekularnej, którego poznałem przy okazji jego pracy w restauracji Koronne Smaki.
Zdecydowaliśmy się na:
- Siekany tatar wołowy z cebulą, ogórkiem konserwowym i marynowanymi borowikami (38 zł)
- Małże św. Jakuba z pianą cytrynową (35 zł)
- Polędwica z jelenia z konfitowanymi warzywami i żelem z ogórków kiszonych (65 zł)
- Burger wołowy z serem mimolette podany z sosem miodowo-musztardowym, chipotle mayo i frytkami (39 zł)
- Kremowy sernik z białą czekoladą (18 zł)
- Czekoladowa kula (22 zł)
Zacznijmy od przystawek. Małże św. Jakuba czyli przegrzebki w Kielcach nie są częstym widokiem. Jednym z powodów może być scena surowca, a drugim to, że łatwo je zepsuć. Te, były zrobione w punkt. Były bardzo dobre, a w połączeniu ze smakiem kokosa, pure z kalafiora z wanilią i kwaśną pianką tworzyły niezapomnianą całość. Chrupiącym akcentem był smażony korzeń lotosu i kiełki groszku. Tatar również był bardzo dobry.Dobrze wymieszany i doprawiony. Podany był z pieczywem, czipsami z ziemniaków truflowych kiełkami i marynowanymi cebulkami. Ogólnie bardzo dobry.
Spośród dań głównym zdecydowanie u mnie wygrała polędwica z jelenia. Prawie rozpływała się w ustach, a ciemny sos wydobywał z niej jeszcze więcej smaku. W połączeniu z kwaśnym żelem z ogórków kiszonych tworzyło całość bardzo interesującą. Confitowane warzywa były w porządku chociaż ostatniej pietruszki już nie zmieściłem. Wszystko wykańczał chips z kaszy gryczanej – intensywny w smaku i chrupiący oraz zielony puder z liofilizowanego groszku. Dorota zdecydowała się na burgera, który był w porządku. Sycący i smaczny, ale dla mnie to o kilkanaście minut za długo był na grillu. To kwestia po prostu osobistych preferencji. W środku smaczny bekon, ser sosy i warzywa.
Desery również wybraliśmy dwa. Nie wiem, który był moim faworytem bo oba były inne, ale równie smaczne. Sernik, był kremowy, a galaretka, owoce, puder i kruszonka podkreślały go mocno. Jeżeli chodzi o kulę to wielu z Was może zaskoczyć forma podania tego deseru. Na talerzu otrzymujemy czekoladową kulę, którą pani kelnerka rozbija przy nas. W środku ukazuje się jej zawartość, którą razem z kulą możemy zjeść. We wnętrzu kuli znajdowały się lody, pokruszone wafelki i krem malinowy. Sama kula znajdowała się na pudrze z białej czekolady.
Warto?
Był to pierwszy raz mój w tym miejscu i kuchnię oceniam wysoko. Wystrój lokalu nie jest typowo restauracyjny, przestrzeń jest otwarta i widać, że służy gościom hotelu Binkowski na wieczornego drinka, ale mimo wszystko, jeżeli chcecie spróbować ciekawych dań to odwiedźcie to miejsce. Osoba szefa kuchni – Mariusza moim zdaniem gwarantuje to, że poziom dań i ich kreatywność będzie na pewno wysoka!