Udostępnij
Pisałem już o tym, co można, a co warto zjeść przy kieleckim deptaku. Drugim mini zagłębiem kulinarnym jest Rynek. Po remoncie kielecki rynek stał się miejscem spotkań. Wcześniej było ciężko – głównie Felek i podejrzane klimaty. Dzisiaj da się tu posiedzieć w ogródku (latem), pojeździć na łyżwach (zimą), skorzystać z Salonu Miejskiego (cały rok), a przede wszystkim dobrze zjeść. Ale gdzie iść, aby nie zbankrutować, zwymiotować, czy usnąć w oczekiwaniu? Rzućmy okiem. Zaczynamy od Urzędu Miasta i lecimy zgodnie ze wskazówkami zegara.
Od razu na rogu czeka na nas Literatka. Jeden z najmłodszych lokali na Rynku. Jak sama nazwa wskazuje jest to lokal gastronomiczny z wyszynkiem. Oprócz szerokiego wachlarza alkoholi (Baczewski, Młody ziemniak, absynt i sporo likierów) lokal oferuje różnego rodzaju zakąski. Utrzymany jest w klimacie przedwojennym, a w menu króluje tatar, żurek, chleb ze smalcem i podobne potrawy. Kucharze starają się także zaproponować nietypowe dania z niecodziennych składników (grasica, ucho, ogon, policzki).
Idąc dalej, zgodnie z ruchem wskazówek zegara trafiamy do Kawiarni pod herbami. Lokal stosunkowo nowy. Własnego jedzenia nie ma za wiele, ale mamy tam możliwość napicia się różnorodnych rzeczy (regionalne piwa, likiery, herbaty) i zamówić sobie (poprzez obsługę lokalu) pizzę z pizzerii „Pod trójką” lub zapiekane kanapki z „Gorącej kanapki”. Miejsce stylizowane na przedwojenne Kielce.
Kilka metrów dalej znajduje się restauracja chorwacka Rozmaryn. Pierwsze wrażenie z pobytu w tym lokalu miałem bardzo dobre. Smaczne sałatki, pljeskavica, czy cevapcici. Niestety przy kolejnej wizycie zdarzyło mi się być niezauważonym przez obsługę przez ponad 40 minut, co skończyło się opuszczeniem lokalu z pustym żołądkiem. Jest to częsty problem kieleckich lokali – wahania w poziomie obsługi. Pomimo tego chętnie jeszcze odwiedzę to miejsce w przyszłości.
Idziemy dalej, mijamy Delikatesy i kwiaciarki. Na rogu Rynku znajduje się kebab. Podobno dobry. Jeżeli byliście dajcie znać. Ja jadłem tam dawno temu.
Tuż za kebabem znajduje się sieciowa restauracja Pizzeria Dominium. Działa ona w tym miejscu już dość długo. Pizzę mają dobrą, lecz nie rewelacyjną. Jeżeli nie ma żadnej promocji (studencka, pół ceny, czy jakaś inna) to ceny niskie nie są.
Po Pizzeri Dominium mamy jeszcze dwa kebaby. Mnie osobiście kojarzą się z ostatnią deską ratunku dla późnonocnych lub wczesno-porannych klubowiczów. Nie kojarzą mi się z dobrym tureckim jedzeniem. Następnym lokalem, gdzie polecam coś zjeść, lecz będzie to wyjątek, jest Piekarnia Rynek. Tradycyjny wypiek i dobre ceny. Pamiętam, że jak byłem mały kupowałem tam macę i obwarzanki.
Na kolejnym rogu Rynku znajduje się restauracja Molto Bene. Lokal oferuje pizzę, makarony i lody. Kojarzy mi się on głównie z tymi ostatnimi. Miejsce to ma u mnie plus za podawane tam wino. Jest to jeden z nielicznych, jeśli nie jedyny lokal w centrum podający pochodzące z Sardynii wino Marsala. Deserowe, słodkie wino o niesamowitym aromacie.
Tuż obok znajduje się restauracja Asean. Jest to jedyne miejsce, w którym nigdy nie jadłem. Kiedyś ta azjatycka restauracja utrzymywała renomę drogiej. Spacerując po Rynku chyba jeszcze się nie spotkałem z tym, żeby zobaczyć tam tłumy przez okno. Z tego, co wiem barami-córkami Aseanu są lokale Saigon. Jeden znajduje się w Galerii Echo, a drugi oferuje dowóz i znajduje się przy ulicy Nowy Świat. W tym ostatnim zdarzało mi się często zamawiać, lecz ostatnio przegrał z Xen.
Kilka metrów dalej znajduje się Plejada. Obserwuję ten lokal wraz z jego rozwojem. Od jednej, dolnej sali do wszystkich aktualnie otwartych. Lokal ten ma smaczne jedzenie, duży wybór piw regionalnych (ponad 100) i tanią wódkę. Problem mają jeden – obsługa. Najdłużej na obsługę czekałem półtorej godziny. Często czas oczekiwania lub pomyłki przy zamówieniu potrafią skutecznie zniechęcić. Jeżeli traficie na dobry dzień i dostaniecie jedzenie, to jest w porządku. Polecam kotlet Arka. Z powodu wielkości podawany jest na osobnym talerzu.
Ostatnim lokalem jest chyba najnowszy Stary Browar. Przez wiele miesięcy podtrzymywałem swoją nadzieję na powstanie w tym miejscu lokalnego, kieleckiego mini-browaru. Czar prysł. Browaru nie będzie. Sprowadzają świeże piwo z Tychów. Jeżeli chodzi o jedzenie, to bywa różnie. Zupa krem ziemniaczany – dla mnie mistrzostwo. Żeberka były poprawne, lecz makaron – nijaki. Ostatnio byłem tam, gdy otwarta była tylko góra. Nie wiem, jak radzą sobie z obsługą przy pełnym lokalu.
Tuż obok rynku znajduje się jeszcze jeden lokal – Fabryka Zapiekanek. Oferują spore i smaczne zapiekanki. Często niestety kończą się bułki i zamykają wcześniej.
Jak widzicie wizyta na kieleckim Rynku może być również przeżyciem kulinarnym, nie tylko turystycznym.