Udostępnij
Większości z nas kojarzą się z tłustym czwartkiem, ale ja często po nie sięgam, również w inne dni. Wymagają chwili przygotowań i odrobiny wysiłku przy smażeniu, ale chrupiące faworki to przekąska, która zadowoli chyba każdego.
Pomimo, że kojarzą się ze wspomnianym już tłustym czwartkiem to można je spotkać w niektórych cukierniach przez cały rok. Ich historia sięga wielu lat wstecz, a znane są nie tylko w Polsce, ale i na Litwie czy w Niemczech. Nazywane bywają chrustem lub chruścikami. Najważniejsze, żeby były słodkie i chrupiące.
Do zrobienia faworków potrzebujemy:
Z podanej porcji mi wyszły 3 kopiaste talerze faworków (około 80 sztuk).
- 2 i pół szklanki mąki (ok. 400 g)
- jajko
- 5 żółtek
- 150 g kwaśnej śmietany (6-7 łyżek)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- Łyżka cukru pudru
- szczypta soli
- łyżka spirytusu (ja użyłem śliwowicy 70%)
- cukier puder do posypywania
- tłuszcz do smażenia (ja użyłem oleju rzepakowego)
Zaczynamy od zmieszania w misce mąki, soli i proszku do pieczenia. W drugiej misce ubijamy jajko i żółtka z cukrem pudrem. Efektem powinna być gęsta piana. Następnie łączymy zawartość obu misek. Dodajemy śmietanę i spirytus. Wyrabiamy z mieszanki ciasto. Możecie zrobić to ręcznie, ale ja użyłem miksera z końcówką do wyrabiania. Gotowe ciasto formujemy w kulkę i odstawiamy na około pół godziny.
Po tym czasie zagniatamy je jeszcze raz. Rozwałkowujemy i składamy na pół i proces powtarzamy kilka razy. W międzyczasie możemy ciasto potłuc trochę wałkiem dzięki czemu będzie bardziej napowietrzone. Ciasto dzielimy na kilka części i rozwałkowujemy na cienkie kawałki. Ja użyłem do wałkowania maszynki do robienia makaronu. Im cieńsze ciasto tym faworki będą bardziej chrupiące i będzie na nich więcej bąbelków powietrza.
Rozwałkowane ciasto tniemy na prostokąty i nacinamy przez środek. Wywijamy, krótszą krawędź przez powstałe nacięcie. Uzyskujemy charakterystyczny dla faworka kształt.
Rozgrzewamy olej i zaczynamy smażenie. Tradycyjnie używa się do smażenia smalcu, ale akurat nie miałem go w domu. Faworki smażą się bardzo szybko i trzeba uważać, żeby ich nie przypalić. U mnie było to po kilka sekund na jednej stronie. Ważne, żeby faworka przekręcić, aby był równomiernie obsmażony. Wraz ze smażeniem zmienia on kolor na złoty. Po wyjęciu warto faworki odsączyć na ręczniku papierowym.
Po przestygnięciu posypujemy cukrem pudrem. Tak prezentują się w wersji klasycznej. Jeżeli chcecie delikatnie je podkręcić to wymieszajcie cukier puder z odrobiną cynamonu lub wanilii.
Chrupiące faworki szybko znikają z talerza chociaż nie są one zbyt dietetyczne, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić ;)