Udostępnij
Całkowitym zbiegiem okoliczności w tym roku na trasie naszej wyprawy pojawiło się kilka miejsc związanych z samochodami i samolotami. To, o którym dzisiaj napiszę znaleźliśmy w ostatniej chwili, ale udało nam się dostać na małe oprowadzanie.
Miejsce to znajduje się w Dreźnie i nazywane jest Glassen Manufakturen – Szklana Fabryka. Drezna nie mieliśmy w planie noclegowym, ale chcieliśmy tam zajrzeć, bo miasto na zdjęciach robiło dobre wrażenie. Szukając miejsc wyjątkowych i ciekawych oprócz najpiękniejszego sklepu z nabiałem na świecie (który niestety w niedziele był zamknięty) znalazłem także Szklaną Fabrykę. Według planu mieliśmy ją odwiedzić po zwiedzaniu centrum miasta, a nasza wycieczka po świecie Volkswagena rozpoczynała się o godzinie 15.
Lokalizacja
Żeby nie było zbyt łatwo to dzień wcześniej, wieczorową porą złapaliśmy gumę. Gwóźdź w oponie na pierwszy rzut oka plany pokrzyżował, zwłaszcza, że w niedzielę w Niemczech jest to problem to trudny do rozwiązania. Założyliśmy kółko dojazdowe i postanowiliśmy udać się do Zgorzelca (ok 120 km) i koło naprawić. Nie jechaliśmy w ciemno, ale znaleźliśmy w Internecie serwis wulkanizacji 24h. Niestety za to, że była to niedziela zapłaciliśmy również jak w niedzielę (150 zł). Koło dojazdowe ma taką specyfikę, że nie można na nim jechać więcej niż 80 km/h. Bezpiecznie jest w okolicach 70km/h. Jeżeli potrzebujecie lekcji pokory i wyciszenia to polecam Wam jazdę niemiecką autostradą (taką bez ograniczeń prędkości) z prędkością 70km/h na odcinku ponad 120 km.
Po naprawieniu koła zdecydowaliśmy, że nie ominiemy wizyty w fabryce. Tą samą trasą wróciliśmy do Drezna. Z tą różnicą, że trasa na dojazdówce zajęła nam ponad 2 godziny, a powrotna – niecałą jedną. Niestety z powodu dużego opóźnienia zrezygnowaliśmy ze zwiedzania starówki, ale patrząc na nią z okien samochodu wiem, że przy kolejnych wyjazdach muszę ją zobaczyć.
Wróćmy jednak do samej fabryki. Położona jest ona w centrum miasta. Nie jest to główna fabryka Volkswagena, ale stosunkowo niewielki obiekt, w którym składany był jeden z modeli – Phateon. Piszę „był”, bo w marcu tego roku produkcja została zakończona, a fabryka czeka na informację, jaki kolejny model będzie tam składany.
Wzięliśmy udział w „wycieczce” prowadzonej po angielsku. Składała się ona z trzech etapów. Zaczęliśmy od linii produkcyjnej, która nie przypomina fabryk, jakie możecie sobie wyobrażać na podstawie filmów, czy zdjęć. Drewniane podłogi, duże okna z dziennym światłem i ogólny porządek sprawiały wrażenie, że jesteśmy w jakimś nowoczesnym domu, a nie w fabryce. Na linii obejrzeliśmy poszczególne stanowiska do składania samochodu oraz Volkswagena Phateon rozłożonego na części pierwsze – uwierzcie było tego sporo. Była to jedyna strefa, gdzie nie można było robić zdjęć. Następnie poszliśmy na ekspozycję dotyczącą historycznych samochodów grupy Volskwagen i zgłębiliśmy temat samochodów elektrycznych.
Co ciekawe pierwszy elektryczny Golf powstał w połowie lat siedemdziesiątych, podobnie jak elektryczny „Ogórek”. W tym drugim baterie ważyły prawie tonę! Na części ekspozycji znajdowały się prototypowe elektryczne samochody Volskwagena. Robią one wrażenie wyglądem ale i swoja wagą. Wśród nich jeden model, który chętnie bym widział u siebie. Co ciekawe nasz przewodnik mówił, że są gotowi do produkcji od kilku lat, ludziom się podoba, ale jakoś nie wychodzi. Prototypy póki co jeżdżą tylko do wystawy do wystawy. Ten, który mi się podobał ma kosztować w granicach 30 000 euro, a nazywa się Bulli… Zaczynam odkładać :)
Oprócz części, które zwiedza się z przewodnikiem jest też część poświęcona samochodom elektrycznym, którą można zwiedzać samemu. Jest tam kilka nowych samochodów, do których można wsiąść i poczuć się, jak u siebie J (Golf, Up i Passat) oraz sporo „stoisk” poświęconych napędom elektrycznym i nowej technologii.
Jeżeli wybieracie się do Drezna to zajrzyjcie koniecznie, bo miejsce na pewno jest tego warte.
Jeżeli macie ochotę pospacerować po mieście sprawdźcie u Zależna w podróży co warto zobaczyć w Dreźnie.